wtorek, 14 kwietnia 2009

Świąteczny weekend był udany, wiadome było się grzeczną to i zajączek wpadł.
Dookoła wszyscy szczęśliwi, zakochani, ruchacze. W mężczyznach testosteron buzuje a kobiety są coraz skąpiej odziane.
Lany poniedziałek był zalany, więc staro panieństwo nie grozi moim współtowarzyszką, ja jako iż nie potrzebuję sakramentalnego "tak" by wiedzieć iż ten oto to mój jest, zalałam tak tylko w miarę.
Skateboarding ok.1 w nocy bardzo pomyślnie zakończył się wallridem mojego współtowarzysza, który lądując przygrzmocił swoją Klamą o moją Dyńkie [nosem o moją głowę] i polała się krew. Ale jako pro skejterzy na bielskiej dzielni przetrwaliśmy i tą kontuzję.
Wyprawy lasowe, rzekowe, dachowe i barowe są coraz to ciekawsze, ludzie od razu złapali duży zastrzyk energii dzięki wychodzącemu zza chmurek słonku które rozgrzewa krew w żyłach niczym wódeczka pod 4.
Chwile mijają szybko i niestety już jutro trzeba udać się na moją [i nie tylko moją] uwielbianistą uczelnie wiecznych opierdalaczy, bawidamków, która napewno znów zaskoczy nas czymś nowym. Jednak obawiam się iż mogę nie przetrwać wykładów z historii...

Obczajka na jedzącego Zająca w dachowej fryzurce.

1 komentarz:

  1. hahaha
    dachowa fryzurka is very very praktyczna, więc uprzejmie proszę się nie napierdalać;p

    OdpowiedzUsuń