poniedziałek, 4 maja 2009

Mieliśmy nie jechać, bo nie było z kim, a mieliśmy prze okrutną mega wielką ochotę gdzieś pojechać wyczilować się. Na początku nie było gdzie spać, ja to olałam, ale mój ulubiony towarzysz podróży nie olał i pomimo mojego rzucania Fochem znalazł nocleg.
Więc stwierdziliśmy, że nie ma co marnować czasu i zrobiliśmy SRU przez autostradę.
To była najszybsza podróż mojego dotychczasowego życia, nie chodzi tylko o to że wycieczka trwała tylko 3 dni, ale chodzi o przygotowanie do niej. Najszybsze kłótnie, zdecydowanie się i znalezienie noclegu, szybkie pakowanie się, i najszybszy wyjazd jaki kiedykolwiek mnie spotkał.
Potem nastąpił boski relax pod słońcem... i w pokoju :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz